23.09.12 - southampton

w sobotę odbyła się pierwsza moja wycieczka do Southampton - dużego miasta położonego na południowym wybrzeżu Anglii. jest to miasto, które w większości zostało zrujnowane podczas II Wojny Światowej, więc nie posiada zbyt wielu historycznych zabytków.

do Southampton pojechałam aby zobaczyć się  z Pauliną - dziewczyną, którą poznałam przez CouchSurfing. strasznie się cieszę, że spędziłam z nią i jej chłopakiem czas, bo pewnie sama bałabym się gdziekolwiek ruszyć. a i z kimś jest zawsze raźniej! ze znalezieniem stacji w Salisbury nie było większego problemu, ludzie w Anglii są strasznie mili i o cokolwiek ich nie zapytałam, to mi zawsze pomogli jak najlepiej umieli. kupiłam bilet powrotny do Southampton - co kosztowało mnie 9.5 funta. po 30 minutach podróży byłam już na miejscu.

jestem na siebie okropnie zła, że nie przykładałam zbyt wielkiej wagi do fotografowania i większość z moich zdjęć nie nadaje się  do publicznego pokazania.  mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się jeszcze przyjechać do Southampton i zrobić więcej zdjęć lepszej jakości. a także zwiedzić muzeum titanica. jak wiadomo, 10 kwietnia 1912 roku to właśnie z Southampton wypłynął ten ogromny statek. właściwie to ja tego nie wiedziałam, dopóki mi Paulina nie powiedziała :> jak można się domyślić, w mieście znajduje się wiele pamiątek symbolizujących tę okropną katastrofę - między innymi pomnik przedstawiający rzeźbę z dzioba statku (na poniższym zdjęciu).



niestety nie było mi dane dokładne przyjrzenie się morzu, ponieważ w sobotę był przedostatni dzień festiwalu żeglarskiego i teren wokół morza był szczelnie ogrodzony. a wstęp płatny - aż 16 funtów. 

 co ciekawe, tak sobie spacerując po mieście trafiłyśmy na wystawę "blue jumper", której pomysłodawczynią była Sarah Filmer. pierwsze co zobaczyłyśmy, to kłęby włóczki rozrzucone po podłodze i wiszące niebieskie robótki - niby taka pajęczyna. na początku zastanawiałam się, czy mogę tego dotykać, a potem podeszła pani i zapytała się czy nie chciałybyśmy dorobić  swojej części. nie wiedziałam czy pamiętam  jak to mi mama pokazywała robienie na drutach, ale starałam sobie przypomnieć. po chwili przyszła sama autorka projektu i zaczęła  nam pokazywać jeden z wielu sposobów robienia na drutach :) potem powiedziałam jej, że kiedyś szydełkowałam i że to jest mi bliższe, a ona przyniosła mi szydełko!  więc udało mi się zrobić niewielką  okrągłą serwetkę i zawiesiłam ją na środku pajęczyny. potem Sarah wzięła jeszcze nasze imiona i dopisała do blisko 450 innych imion znajdujących się na ścianie. są to osoby, które pomagały tworzyć "niebieski sweter".na koniec autorka podarowała  nam jeszcze wełniane  przypinki! 
była to miła niespodzianka (a do tego jaka inspirująca!). postanowiłam odnowić swoje umiejętności szydełkowania i jutro wyruszam w poszukiwaniu kordonków i szydełka, aby w wolnym czasie móc coś swojego stworzyć.


























następnie spędziłam bardzo miłe popołudnie w domku Pauliny i Bartka. wspólnie przyrządziliśmy obiad, rozmawiając o wszystkim i co jakiś czas wybuchając  śmiechem. 
kiedy odpoczęliśmy po pysznym posiłku poszliśmy do pobliskiego,ogromnego parku (a także na cmentarz). poniżej zdjęcie pewnego wynurzenia :)

uwielbiam takie stare cmentarze, które przyciągają pewną tajemniczością. na tym cmentarzu są także pochowane osoby,które zginęły podczas katastrofy titanicu.

 warto zwrócić uwagę na ten nagrobek, ponieważ zapisana jest na nim dziwna historia rodzinna. specjalnie go zamieściłam w oryginalnej jakości, żebyście się mogli przyjrzeć  napisom. jest on poświęcony żonie, która miała dwóch mężów i żonę(?) do tej pory nie wiem o co chodzi... :D




na szczęście udała nam się pogoda i wszystko przebiegało zgodnie z założeniami. mimo, że  mój telefon odmówił posłuszeństwa - dotarłam bezpiecznie do domu i mogłam w spokoju odpocząć. szkoda tylko, że dzisiaj rano obudziłam się z bólem ucha (które nadal mnie boli) i nie wiem z czego to wynika. jeżeli nie przejdzie mi do jutra, będę musiała coś z tym zrobić...

4 komentarze:

  1. jeszcze nigdy nie bylo mi dane pojechac do southampton ale widze ze jest tam naprawde bardzo ladnie...moze kiedys...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. aaa następnym razem jak będziesz planowała znów się wybrać do Southampton to uprzedź mnie wcześniej to mogłybyśmy razem się tam spotkać i razem pozwiedzać ;)
    A z uchem to może zwyczajnie Cie przewiało, wiatr nad terenami nadmorskimi jest naprawdę silny !

    OdpowiedzUsuń
  3. Może nie zrobiłaś mnóstwa zdjęć, ale to z jednej strony dobrze. Świadczy, że oddałaś się całą sobą chłonięciu nowych doświadczeń.
    Fotografowanie to prześwietne zajęcie. Ale warto czasem zapomnieć się i rozglądać się wokół "własnymi oczami" zamiast przez obiektyw aparatu. Według mne to taki odwieczny dylemat osób z zamiłowania cieszących sie pięknem: złapać tą chwilę na zawsze, czy ją przeżyć :)

    Ciekawe, czy wiele osób ma czasem podobny dylemat?

    OdpowiedzUsuń
  4. Stare cmentarze zawsze mają w sobie to "coś" :)

    OdpowiedzUsuń