28.11.12 - pierwsze wyzwanie fotograficzne

21 dni - dwadzieścia jeden dobrych zdjęć! chcę, żeby fotografia stała się moim priorytetem przez najbliższe trzy tygodnie, a potem utrwaliła w świadomości, że to właśnie jest to zagadnienie, które chcę rozwijać i pogłębiać. tak więc... czas start!

do zrealizowania mam tak naprawdę dwa cele:  
- przeczytanie instrukcji obsługi i książki o fotografii
- 21 zdjęć (z każdego dnia wybiorę jedno dobre i zamieszczę pod tym postem) 


czas trwania: 28.11.12 - 18.12.12

właściwie  wcześniej zapomniałam, ale mi się przypomniało, że do całej tej akcji zmotywowała mnie demotywująca kampania reklamowa Sony - o posiadaczach lustrzanek, którzy poza posiadaniem nic o niej nie wiedzą.



zdjęcia:

28.11.12 - droga do szkoły, szara angielska pogoda, dwukrotna ekspozycja
























29.11.12 - spacer z pieskiem, powstało mnóstwo zdjęć, jednak to wydaje mi się najbardziej ciekawe


30.11.12 - nowo zakupione pierścionki. martwa natura...
























01.12.12 - na jednej z angielskich ulic...
























2.12.12 - pewna wyprawa nad ukochane morze - Bournemouth







3.12.12 - przez ostatnie totalnie rozleniwiona i zapatrzona w siebie, ale zdjęcia są!



4.12.12 - zmęczona w piżamie, czyli rozgryzanie jak działa lampa błyskowa w aparacie


5.12.12 - to zdjęcie aby ukazać nowy zakup


6.12.12 - robienie kartek świątecznych :D


7.12.12 - wieczorny widok z okna, zdjęcie na szybko


8.12.12 - kolejna samojebka, bo Ewa nie wychodziła z domu i jej się nic nie chciało i kupiła sobie nową sukienkę i chciała ją pokazać, więc stąd to zdjęcie


9.12 - nocny spacer po koncercie w całkiem pustym mieście


10.12 - brak zdjęć, bo niekonsekwencja
11.12 - brak zdjęć, bo lenistwo

12.12 - ogarnął mnie szał kartkowy, które musiałam zrobić i wysłać : )


13.12 - kupiłam pierwszą kinder niespodziankę od chyb a 4 lat, smak dzieciństwa


14.12 - deszczowa angielska pogoda, aż się nie chce nigdzie wychodzić...


15.12 - w pokoju u Pauliny w Southampton, zabawy z lampą : 3


16.12 - nie ma to jak kawa przed katedrą


17.12 - brak zdjęć, Ewa myślała o tym, ale w konsekwencji zapomniała

18.12 - cudowny spacer po osłonecznionym, lecz zimnym parku



to już jest kuniec...


7 komentarzy:

  1. Wiesz, że od czasu do czasu też noszę się z taką myślą, ale jakoś szybko mi przechodzi bo mój stary cyfrowy canon już ledwo zipie ;)
    Powodzenia! Chętnie będę oglądała 'Zdjęcie dnia' :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zycze powodzenia:) Ja juz sie bawie w cos takiego juz od 1 wrzesnia. U mnie to tzw. Projekt 365. Jak chcesz sobie o tym poczytac to zapraszam na mojego bloga.
    Pozdrawiam,
    Kataleja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, właśnie widziałam na paru blogach podobną akcję z 365 dniami, jednak na początek chciałam spróbować czegoś na krótszą metę i też wziąć się za solidne przeczytanie instrukcji :D swoją drogą, fajnie, że dołączyłaś do tego projektu 365 dni!

      Usuń
  3. to moze, w zaleznosci kto je przygotowuje i pewnie od tolerancji (osoby ktora je probuje)na ostre potrawy :) jak dla mnie byly ostre, ale nie tak zebym nie mogla zniesc. Najostrzejsze co w zyciu jadlam to chyba pizza z jalapenos. Po zrobieniu jednego gryza myslalam, ze nie przestane pic wody do przez nastepne kilkanascie minut - kimchi w porownaniu do tego to nic :)

    a co do projektu to jest swietny. Ksiazke trzeba przeczytac bo jak poiwiedzial moj brat, lustrzanka to nie kino domowe - trzeba wiedziec jak go uzywac bo inaczej jego posiadanie mija sie z celem ( mowie o osbach ktore robia czarne zdjecia - tak jak na na poczatku ;p)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja kiedyś miałam okazję zjeść przez przypadek marchewkę utaplaną w sosie z najostrzejszej papryki świata. to był całkowity przypadek - kroiłam marchewkę na desce, na której wcześniej była krojona ta papryczka i wylał się z niej ten ostry środek :D przeżycie na 102 ^^

      a co do tego projektu, to właściwie zainspirował mnie jeden filmik, który miałam zamieścić i zapomniałam, więc zaraz zamieszczę :D
      http://www.youtube.com/watch?v=LApO_BDRE8M

      Usuń
    2. trafne porownanie :)

      co do wody to mnie tez to bardzo uspokaja, dlatego tez wlasnie planuje wycieczke nad morze a wlasciwie to szarpie sie sama ze soba bo rozum podpowiada ze przeciez za zimno na siedzenie na plazy ;p Moglabym oddac jeszcze ze siedzenie na szczycie gory w lesie w sumie gdziekolwiek pomiedzy przyroda wlasnie ma na mnie taki efekt - ale jak na razie na marno szukac przyrody w Londynie wiec musze sie zadowolic tym co mam :) Ale cos czuje ze jak nadejdzie wiosna to raczej czesto bede poza miastem

      Usuń
    3. Gór to może Ci nie zaproponuję, ale w mojej okolicy (Eaton Bray) jest aż nadto natury. Troszkę ponad 3000 mieszkańców, cisza, spokój, lasy, wzgórza, zieleń i stary, uroczy kościół. Gdyby nie to, że marny ze mnie fotograf, pewnie Eaton okazałoby się całkiem fajnym miejscem do sesji...

      Usuń