7.11.12 - siedem sposobów na jesienne przygnębienie

jeżeli zapytacie się dlaczego taki temat, to odpowiem tylko: bo jestem najbardziej zmienno-nastrojową osobą jaką znam. być może na blogu nie jest to aż tak bardzo odczuwalne, bo ma on motywować, a nie przygnębiać jeszcze bardziej, ale w codziennym życiu popadam w stan przygnębienia niemal co drugi dzień, a wychodzę z niego po paru godzinach. w okresie jesiennym jest to jeszcze bardziej widoczne, więc zamierzam podzielić się sposobami na poprawienie nastroju.


po pierwsze: ciepło


cokolwiek to nie znaczy, to znaczy ciepło. i o to właśnie chodzi. jak jest mi zimno, to jestem tak nieszczęśliwa jak nigdy. wtedy najchętniej zaszyłabym się w łóżku z ciepłą herbatą i tak sobie kontemplowała. ale przecież nie o to chodzi, chodzi nam o działanie! więc kiedy tylko wyczuwam zimno to się cieplej ubieram. a żeby się  dodatkowo rozgrzać wypijam leczniczą herbatkę z imbirem, cynamonem i goździkami. całkiem dobrym rozwiązaniem na mroźne wieczory jest grzane wino albo piwo, uwielbiam za to, że tak grzeje od środka.
jednak z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że nadmiar ciepła też rozleniwia. tak więc powtórzę za filozofami: umiejcie znaleźć złoty środek, a doznacie szczęścia!

po drugie: wygląd


być może dużo osób się ze mną nie zgodzi, albo zaprzeczy temu co napiszę. i może dobrze, bo to są właściwie tylko moje sposoby na poprawę nastroju, bo przecież każdy ma inne... ale wracając do tematu, dla mnie to jak wyglądam ma duże znaczenie. bo kiedy włożę na siebie stary znoszony sweter i jakieś niepasujące jeansy, to od razu udziela mi się melancholijny nastrój, taki właściwie typowo domowy. jeżeli natomiast muszę się za coś zabrać, coś załatwić, czy po prostu sprężyć się i wykonać zadanie, to ważne jest dla mnie dobre samopoczucie. a czuję się o niebo lepiej, kiedy wyglądam ładnie, mam pomalowane oczy i paznokcie, a na sobie dopasowane ciuchy. od razu chce mi się żyć i góry przenosić.

po trzecie: poranki


bo rano nie chce się nikomu wstać z ciepłego łóżka, i mnie także! jednak świadomość nowego dnia  i obowiązków jakie na  mnie czekają pozwala mi w miarę szybko się obudzić. pomaga mi w tym mega pozytywny utwór jako budzik. wstaję zazwyczaj szybko - bo wiem, że muszę.  nie celebruję szczególnie przekręcania się z boku na bok i powtarzania sobie: "jeszcze pięć minut". u mnie wygląda to tak: dochodzi siódma, ja taka półprzytomna leżę... i jednym ruchem zarzucam nogi na podłogę i wstaję (nadal taka półprzytomna). szybko ubieram ciuchy i muszę już lecieć budzić dzieciaki. trochę im ziewam nad tymi głowami, ale to wszystko i tak przez to, że to one udzielają mi śpiącego nastroju. poranki nie powinny być takie złe...  no i jeszcze kwestia śniadania, oczywiście w pełni pożywnego i zawierającego mnóstwo energii na cały dzień. a co to będzie, to już zależy od  Was. ja preferuję pełnoziarniste niesłodkie płatki z mlekiem, które skutecznie zaspokajają mój głód na najbliższe parę godzin. nie pijam kawy, ale gdybym pijała, to pewnie byłaby moim małym sposobem na udane poranki.

po czwarte: spacery


no kto mi nie powie, że spacery nie pomagają? ja po sobie doskonale wiem, że jeżeli nie wyjdę przynajmniej raz dziennie (a teraz wychodzę łącznie 2,5 godziny), to mam ochotę... a właściwie mam jej brak. i tak to na mnie działa. mogę wyjść na pół godziny z psem, a resztę spędzić w domu, a i tak będę miała poczucie, że nie zmarnowałam tego dnia siedzeniem w domu. takie wyjścia mobilizują i wprowadzają do życia chęć działania. pamiętam jak zawsze kiedy mama mnie wyciągała na spacer do lasu, to tłumaczyłam się, że nadmiar powietrza źle na mnie działa, bo mi się kręci w głowie... teraz wiem, że to co wtedy mówiłam było prostą i głupią wymówką na trochę ruchu. w takim wypadku apeluję do Was o nie popełnianie tej samej głupoty co ja czasami i nie zostawanie na cały dzień w domu! spacer spacerem, ale wyjście do pubu też się liczy :D

po piąte: muzyka


bo nie ma nic lepszego, jak pozytywne wibracje. jeżeli nie wierzycie w skuteczność muzyki, to postarajcie sobie puścić jakiś ambient, a zaraz potem słoneczne disco 2000. najlepsze są piosenki, które nam się kojarzą z latem, przyjaciółmi i działaniem. ja mam takie utwory, które zawsze były puszczane na rockotekach i przyprawiają mnie o chęć tańczenia. mam też takie utwory, które może i nie mają żadnego przesłania płynącego z tekstu, ale za to wprowadzają pozytywny nastrój na część dnia. i tutaj już dam sprecyzowany przykład totalnie badziewnego, zajebiście popularnego,  lecz genialnie pobudzającego Gangnam Style. i co Wy na to?

po szóste: wieczory


wieczorami odpoczywam. i nawet jeżeli nie udało mi się zrobić tego co miałam zaplanowane, to się bynajmniej z tego powodu nie zadręczam. planuję rzeczy na kolejny dzień, układam wszystko na swoje miejsce, zamykam pudełko z tym "wszystkim" , otwieram okno i udaję się do łóżka. potem czytam i czytam, a jak czuję, że muszę sprawdzić internet, to sprawdzam. napływ świeżego powietrza zawsze mi pomaga przed snem i pozwala się w pełni zrelaksować. mam nadzieję, że za niedługo powrócą czasy, kiedy zawsze przed snem robiłam parę ćwiczeń.  a najbardziej to lubię zasypiać z poczuciem dobrze przeżytego dnia.

po siódme: inspiracja


bo bez tego to już zupełnie mam mega doła. jak ciągle tylko sobie zdaję sprawę, że wszystko jest takie szare, a taki szary i przeciętny człowiek (jak ja) nic nigdy nie osiąga. no ale właśnie w taki sposób zabrania się myśleć, bo inaczej wiadomo czym to grozi. aby się jako tako podbudować, czytam historię ludzi, którym się udało. udało zwiedzić jakieś miejsce, czegoś dokonać, prowadzić popularnego bloga... jak im się udało, to czemu ja mam być gorsza? no i taka inspiracja pociąga motywację do działania. nie będę się może przyznawała do wszystkiego co mi w głowie siedzi i skwierczy, ale siedzi bardzo wiele i ciągle kiełkuje, ale wzbić się nie może. metafora metaforą, ale z całego serca polecam szukanie inspiracji. w ludziach, bo tak naprawdę wszyscy są naszymi nauczycielami.


jeżeli przez to przebrnęliście, cieszę się bardzo. jeżeli nie, to mnie się jakoś udało zmotywować i w końcu mogę znowu się cieszyć z tego, że zamieszczam kolejną notkę. bo w sumie to takie pozytywne, kiedy znajdują się ludzie, którzy czytają i komentują. bardzo Wam wszystkim dziękuję, a na koniec pokażę jeszcze  moją ukochaną katedrę osnutą w magiczną jesień:





8 komentarzy:

  1. Podobają mi się te punkty, zwłaszcza ten wieczorny. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Specjalnie czekałaś na 7 listopada żeby 7 sposobów ładnie wyglądało xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, właśnie nie, a zauważyłam to dopiero dzisiaj :P

      Usuń
  3. Wieczory są najważniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć:) Fajny post:) Mam w sumie podobne "metody" - miewam tylko problemy z "szybkim" wstawaniem (prawie codziennie zaliczam 10 minut drzemki...), a kiedy zaczynam wieczór z książką prawie natychmiast padam;)
    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. hej :) fajny post! ja wiele z tym przykaldow rowneiz stosuje :) ja jutro dodaje posta o podobnej tematyce ;p a chcialam zap[ytac Ciebie, jak zrobilas te etykiety na blogu? ja szukam tego od dlugiego juz czasu na forach roznych. Jakos zmienianie html mi nie wychodzi ... spodziewam sie ze Ty rowneiz zrobilas to tym samym sposobem?

    czytam teraz harrego pottera i powiem Ci ze niktore ksiazki dla doroslych maja o wiele latwiejsze slownictwo niz HP. Nie mowie ze HP jest trudny ale trafilam na lzejsze ksiazki. Moze z Piotrusiem Panem masz podobnie :) przeczxytalas go w koncu?

    a co do Stonehedge, to mzoemy sie w koincu wybrac razem na wiosne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co do etykiet, to:
      1) napisałam na kartce i przerobiłam komputerowo szablony na obrazki o wymiarach takich jakie mnie interesowały.długość chyba 240 px.
      2) wkleiłam obrazki na picasę, żeby mieć do nich dostęp URL.
      3) do strony HTML w zakładce układ wkleiłam odpowiedni kod, którego nie jestem w stanie tutaj napisać, bo mi nie chce załączyć komentarza, napisze Ci wiadomość na maila. :)

      A co do Piotrusia Pana, to w połowie stwierdziłam,że nie będę się dalej męczyłam i odłożyłam książkę na bok. teraz czytam Life of Pi, którego ekranizacja za niedługo wchodzi do kin. mam nadzieję, że tutaj słownictwo okaże się na moim poziomie.

      jestem jak najbardziej za wiosennym wyjazdem do Stonehenge! :)

      Usuń
  6. muzyka, ooooo tak, jestem zakochana

    OdpowiedzUsuń